24 października 2010

Postcard from Bologna



Bolonia - la rossa, la dotta, la grassa, a jeśli tłusta to na pewno w trattoria ‘Porta di San Felice’. Oprócz tego, że tłusta to przede wszystkim smaczna, swojska i najważniejsze uczciwa (miałem bardzo nieprzyjemne doświadczenie w jednej z bolońskich restauracji, które o mały włos nie przesłoniło całej radości z podróży marzeń i pierwszej wizyty we Włoszech).







Takie miejsca jak trattoria ‘Porta di San Felice’ długo się pamięta. Rodzinny interes prowadzony od ponad 30 lat, gdzie kuchnią dowodzi starsza pani (pieszczotliwie przezwana przeze mnie ‘mammą’).
W głośnym, tłocznym i niezmienionym od kilkunastu lat miejscu, mamma serwuje proste, typowe dania bolońskie. Ceny są bardzo przystępne, a niestety Bolonia do najtańszych nie należy.






U mammy zjadłem monstrualne ‘tortellaci con zucca’ (pierożki z dynią) oraz ‘tortellaci con ortiche’ (pierożki z pokrzywą), a wszystko okraszone masłem z szałwią. Dyniowe – bardzo słodkie, a pokrzywowe – dość słone. Ciasto było bardzo al dente, a całość bardzo smaczna.



Pizza con crudo e rucola była mi już znana wcześniej, ale coś jest w tych plackach dostępnych we Włoszech. Zawsze zastanawiałem się jaka będzie ta prawdziwa pizza. Gdziekolwiek ją jadłem była zawsze inna i zawsze pycha. Ciasto raz cieniuteńkie, innym razem grubsze, a focaccia przypominała drożdżową pizzę babci sprzed lat. Bardzo smakowała mi wersja z mozzarellą, ziemniakami i rozmarynem choć przyznam, że takiej bomby węglowodanowo-tluszczowej jeszcze nie jadłem.





Jeśli chodzi o lasagne to moja w niczym nie ustępuje oryginałowi, a takie specjały jak spaghetti bolognese, czy carbonara były bardzo podobne do tych, które gotuję od lat. Myślę, że nie powstydziłbym się zaserwować ich samej mammmie.





Gorąco polecam trattorię ‘Porta di San Felice’ www.portasanfelice.it, jeśli będzie mieli okazję odwiedzić stolicę lasagne. Jeśli nie, to mam nadzieję że zainspirują Was załączone zdjęcia. Moje inspiracje są już w przygotowaniu…